aaa4
Dołączył: 16 Kwi 2018
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 12:31, 16 Kwi 2018 Temat postu: |
|
|
Waszyngton, Dystrykt KolumbiiGwen probowala ocenic szanse ucieczki. Instynkt podpowiadal jej, zeby nie zwlekac, tylko wiac co sil w nogach. Na co czeka? Dlaczego ryzykuje i probuje go uspokoic? Czy to w ogole mozliwe? Ostatnim razem, kiedy byla w pokoju sam na sam z szalencem, Erie Pratt usilowal wbic swiezo zaostrzony olowek w jej gardlo.
Teraz bylo inaczej. Za drzwiami nie stali oficerowie w cywilu, ktorzy przybiegliby jej na ratunek. RJ. Tully takze nie pospieszy, zeby ja obronic. Nie tym razem. Stwierdzila, ze nie ma szansy dotrzec nawet do drzwi, nie mowiac juz o dojsciu do holu czy windy. Jej jedyna bronia byly slowa. Musi zapanowac nad Campionem swoim glosem i slowami. Raz jeszcze rozejrzala sie po pokoju, szukajac jakiegos przedmiotu, ktory by jej pomogl. Nic takiego nie wypatrzyla. Moze kiedy uspokoi Jamesa, bedzie mogla go czyms zaskoczyc.
Wscieklosc Jamesa Campiona wybuchala gwaltownie i rownie szybko gasla. Stal miedzy Gwen i drzwiami, w tej chwili spokojny, ale patrzyl na nia z nieufnoscia, ktora usilowala przelamac, przekonujac go, ze nie jest jego wrogiem.
-Jestem po twojej stronie, James. Ojciec Paul Conley potraktowal cie bardzo zle, zaden chlopiec nie powinien doswiadczac czegos podobnego. Zasluzyl na kare. - Powstrzymala sie przed dodaniem, ze odrabanie ksiedzu glowy i polozenie jej na oltarzu to moze jednak drobna przesada. Musiala zdobyc zaufanie Jamesa, a on musial uwierzyc, ze Gwen go rozumie. - Juz nigdy wiecej nie skrzywdzi zadnego chlopca.
-To prawda. - James pokiwal glowa. - Udzial w grze i udawanie, ze go zabijam, to bylo za malo. To nie ukrocilo jego zbrodni.
-Ale, James, co z innymi?
-Z innymi? Z innymi ksiezmi?
Post został pochwalony 0 razy
|
|